Portret namalowany został około 1489 roku przez Leonarda da Vinci. Wykonany w technice olejnej, z użyciem tempery, na desce orzechowej o wymiarach 54,7 na 40,3 cm.
Da Vinci na dworze księcia Mediolanu
Leonardo służył na dworze Lodovica Sforzy od początku lat 80-tych XV wieku, gdzie pełnił rolę książęcego inżyniera. Realizował tam projekty militarne, architektoniczne, zajmował się urbanistyką oraz studiami przyrodniczymi, matematycznymi, mechaniką, muzyką i organizacją festynów. Gdy książę zakochał się bez pamięci w szesnastoletniej Cecylii Gallerani, zlecił Leonardowi namalowanie portretu wybranki. Prowadzono już wtedy pertraktacje w sprawie małżeństwa Lodovica Sforzy z Beatrice d’Este. W tej sytuacji nie można było zamówić obrazu przedstawiającego księcia z Cecylią.
Łasiczka, gronostaj, a może fretka?
Identyfikacja zwierzątka panny Cecylii nie jest rzeczą łatwą, gdyż zwierzę nie zostało oddane realistycznie. Zachowało niektóre cechy charakterystyczne dla wszystkich trzech gatunków, jedocześnie nie przedstawiając żadnego z nich. Dopóki pokutowała teoria o realistycznym malarstwie portretowym Leonarda niezawierającym złożonych elementów symbolicznych czy alegorycznych, dopóty nie sposób było określić gatunku namalowanego zwierzęcia. Obdarowana przez syna portretem „Damy z gronostajem” księżna Izabella Czartoryska zauważyła: „Jeśli to pies, byłby brzydki, jeśli inne jakieś zwierzę, to nie znane mi”. Twierdzono, że to kuna, fretka, łasiczka. W końcu odrzucając zaszufladkowanie da Vinci jako malarza realistycznego, dopatrzono się ukrytej symboliki portretu.
Skrzyżowanie łasicy z gronostajem?
Łasiczka mogła być pojmowana jako alegoria macierzyństwa, gdyż zgodnie z sięgającą antyku tradycją ułatwiała rozwiązanie. Artysta namalował zwierzę w taki sposób, by nie fałszować rzeczywistości: Cecylia była w czasie powstawania portretu w ciąży z Lodoviciem. Łasica zasłania brzuch modelki, co w zaistniałej sytuacji było bardzo dyplomatycznym rozwiązaniem. A może jednak gronostaj? (notabene zwierzę to było symbolem czystości moralnej). Wiele przemawia za taką interpretacją, gdyż książę Sforza był kawalerem Orderu Gronostaja. Z tego powodu nazywany był przez współczesnych „Ermellino”, czyli „Gronostaj”. Oprócz tego, wizerunku gronostaja używał jako swojego godła. Z całą pewnością zwierzę posłużyło tu za symbol, wszystko wskazuje na to, że Leonardo celowo odrzucił zoologiczną dokładność.
Nowatorskie podejście do portretu
Miękko skręcone ciało gronostaja i obrót torsu kobiety były absolutną nowością w sposobie portretowania. Nadawała ona kompozycji rytmu i sugerowała ruch sylwetki kobiecej, obracającej się w przestrzeni. Plecione motywy zdobiące suknię modelki uważa się za swego rodzaju sygnaturę malarza. Nazwisko Vinci pochodzi od słowa „vinchi” oznaczającego trzciny plecione na toskańskich wsiach. Leonardo często umieszczał sploty trzcin w swoich kodeksach i obrazach. Portret Cecylii Gallerani powstał w czasie, kiedy artysta prowadził badania i eksperymenty optyczne. Światło uwiecznione na obrazie przywodzi na myśl oświetlenie w studiu fotograficznym: skoncentrowane, pada na modelkę z prawej strony i wydatnie uplastycznia zarówno jej postać, jak i zwierzątka. Analiza stroju „Damy” wskazuje, że ubiór i fryzura reprezentuje modę hiszpańską na dworze mediolańskim.
Nie wyklucza się, że Cecylia konsultowała z malarzem szczegóły swojego portretu, była bowiem osobą znakomicie wykształconą, uznaną poetką zaprzyjaźnioną z licznymi artystami. Obraz prawdopodobnie pozostał własnością Gallerani do jej śmierci w roku 1536, a potem słuch o nim przepadł na prawie 300 lat.
„Dama z łasiczką” a Czartoryscy
W 1788 roku obraz zakupił książę Adam Jerzy Czartoryski i sprezentował go swojej matce Izabeli Czartoryskiej, która wówczas tworzyła w Puławach pierwsze polskie muzeum. Okoliczności zakupu, włącznie z miejscem dokonania transakcji nie są znane. Z czasu, gdy obraz przygotowywano do ekspozycji w galerii sztuki zwanej Domem Gotyckim pochodzi inskrypcja znajdująca się w górnym lewym rogu „LA BELLE FERRONIÈRE LEONARD D’AWINCI”. Użycie litery „W” przemawia za polskim pochodzeniem napisu.
Burzliwe losy „Damy z gronostajem” a pałac w Sieniawie
W tej pięknej siedzibie połączonych magnackich rodów Sieniawskich i Czartoryskich dwukrotnie ukrywano „Damę z gronostajem” i inne skarby kolekcji Czartoryskich. Po raz pierwszy miało to miejsce w czasie po upadku powstania listopadowego. Najcenniejsze obrazy: Leonarda, Rembrandta i Rafaela zamurowano wtedy w alkowie. Przechowywano je tam przez osiem lat aby uchronić przed zawłaszczeniem przez zaborców. Podczas Wiosny Ludów w 1848 r. dzieła przewieziono do Hotelu Lambert w Paryżu – ówczesnej siedziby księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. Portret Cecylii Gallerani pozostał tam na ponad 30 lat, niedostępny dla publiczności. W latach 1870-1880 XIX w. Czartoryscy przenieśli swoje zbiory do Krakowa. Po raz pierwszy portret „Damy z gronostajem” został wystawiony w 1876 r., gdy zostało otwarte Muzeum Czartoryskich. Na czas I wojny światowej obraz został umieszczony w drezdeńskiej Gemäldegalerie. W tym czasie potwierdzono jego autentyczność. Do Krakowa wrócił w roku 1920.
Przed wybuchem II wojny światowej ponownie postanowiono kolekcję Czartoryskich ukryć w pałacu w Sieniawie. W sierpniu 1939 zapakowane do cynowych skrzyń skarby malarstwa schowane zostały w specjalnej skrytce w pałacowej oficynie. Niemcy wkroczyli do Sieniawy 15 września. Po trzech dniach, gdy Zofia Szmit pracująca w charakterze gospodyni Czartoryskich poszła sprawdzić, czy dzieła są bezpieczne, zastała druzgoczący widok. Ściana maskująca schowek była zburzona, skrzynie rozbite, jubilerskie precjoza wywiezione, a na podłodze poniewierały się obrazy Leonarda, Rafaela i Rembrandta. Na „Damie z łasiczką” widać było odciśnięty ślad podeszwy wojskowego buta. Miejsce ukrycia skarbów podobno zdradził hitlerowcom młynarz Sauer, który zdecydował się na współpracę z okupantem. Zofia Szmit wywiozła ocalałe skarby na zachodni brzeg Sanu. 27 września, gdy Armia Czerwona wkroczyła do Sieniawy, obrazy były już w Pełkiniach. To tam przejęło je gestapo. Miały trafić do Muzeum Rzeszy w Linzu, ostatecznie znalazły się jednak na Wawelu, w siedzibie generalnego gubernatora Hansa Franka. W 1945 roku skarby Czartoryskich trafiły do Bawarii. W 1946 „Dama z gronostajem” Leonarda i „Krajobraz…” Rembrandta wróciły do Polski.
29 grudnia 2016 roku Fundacja Książąt Czartoryskich sprzedała Skarbowi Państwa całą kolekcję, w tym portret „Damy z gronostajem”. Od 2012 obraz był eksponowany na Wawelu, a od maja 2017 w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie. Od 20 grudnia 2019, po zakończeniu wieloletniego remontu obiektu, znajduje się ponownie w Muzeum Książąt Czartoryskich.
Co się kryje pod czarnym tłem obrazu?
Żaden ze słynnych kobiecych portretów Leonarda da Vinci nie przetrwał do naszych czasów w swym pierwotnym stanie. Farby, którymi zostały namalowane pociemniały lub stały się nazbyt przezroczyste. Powierzchnie pokryła siatka spękań. Oprócz nieuchronnych procesów starzenia się materiałów obrazy uległy interwencjom wykonanym na zlecenie dawnych właścicieli. Można snuć dywagacje, czy gdyby Leonardo mógł dziś zobaczyć „Damę z gronostajem”, rozpoznałby w niej swój obraz.
Badania konserwatorskie z 1952 roku przyniosły wiele nowych informacji dotyczących etapów pracy i materiałów wykorzystywanych przez malarza. Wtedy też wysunięto hipotezę dotyczącą oryginalnego tła obrazu, zamalowanego ciemną warstwą farby, która w dodatku zmieniła zarys barków i szyi modelki. Nie wiadomo kto i dlaczego przemalował tło, które w oryginale było koloru niebieskawoszarego, co wynika z analizy badań przeprowadzonych przez Davida Bulla, konserwatora z National Gallery of Art w Waszyngtonie. Prześwietlenie obrazu promieniami rentgenowskimi ujawniło, że w oryginale Dama przedstawiona była na tle okna lub loggii.
W XIX wieku (dzieło było wtedy w posiadaniu rodziny Czartoryskich) pękł lewy górny narożnik obrazu, który bardzo niestarannie sklejono. Być może to właśnie było przyczyną pokrycia tła warstwą czarnej farby, która miejscami łamie miękką linię konturu modelki. Delikatnie malowana postać osnuta zacierającym kontury sfumato, subtelnie modelowana światłem i cieniem zapadła się w nowe, ciemne i płaskie tło. Na tym tle postać modelki ginęła, wobec tego nieznany restaurator wzmocnił kontrasty. Zaakcentował też różne detale jej stroju, dołożył laserunkowy koloryt twarzy, wzmocnił obrys fryzury, opaski na czole, korali i dodał bliki światła w oczach. Ciemnobrązowym kolorem podkreślił koniec nosa oraz włosy okalające policzki. I tak „Dama z gronostajem” szczęśliwie ocalona z licznych sytuacji grożących zniszczeniem lub zaginięciem została „uwięziona” przez domalowane wokół niej czarne tło, które zastąpiło oryginalne, szarobłękitne, otulające modelkę światłem i przepełnione powietrzem. Oprócz tego schowana jest pod matowym, brudnym werniksem, który nadaje fałszywy, ciepły ton całej kompozycji, zmienia kolory i oryginalną chłodną tonację obrazu.
Na wygląd wnętrza w tle obrazu i rozkład świateł wpływać mogły okna, kotary, refleksy i cienie rzucane przez znajdujące się w pobliżu przedmioty. Wszystkie te elementy były z pewnością przedmiotem obserwacji Leonarda, a tło w żadnym razie nie stanowiło nieistotnego, mechanicznie dodanego elementu. Pomiędzy nim a postacią zapewne istniała charakterystyczna dla obrazów da Vinci harmonia i wzajemne powiązania światła i refleksów.