Z żalem można stwierdzić, że zainteresowanie twórczością wielu artystów podlega modzie. Kolejnym artystą odkrywanym na nowo po latach zapomnienia jest Alfons Mucha (1860-1939), czeski malarz, grafik i fotograf. Zawdzięczamy to między innymi wystawie dorobku artysty, która w 2007 roku wędrowała po miastach Europy Północnej i zawędrowała również do Muzeum Narodowego w Warszawie. Jej inicjatorem była fundacja „The Mucha Foundation”, założona przez spadkobierców malarza, dzięki której w 1998 roku w Pradze otwarto Muzeum Alfonsa Muchy. Dziś każdy turysta, odwiedzający stolicę Czech, nie wyjedzie z niej bez pamiątki w postaci wszechobecnych w Pradze reprodukcji grafik i obrazów Muchy. Ile w tym marketingowej działalności operatywnych potomków artysty, a ile autentycznego uznania dla jego twórczości, można się tylko domyślać. Bez względu na intencje fundacji, dorobek Alfonsa Muchy wart jest rozgłosu
Malarz ten zaczynał swoją pracę twórczą od projektowania użytkowego, malował dekoracje i plakaty teatralne, projektował zaproszenia, najpierw do amatorskich przedstawień, później dla teatrów w Wiedniu. Dzięki zamożnemu mecenasowi, który docenił jego talent, mógł studiować na ASP w Monachium i w Paryżu. Tam chłonął klimat rodzącego się symbolizmu i dekadentyzmu. Na rozgłos przyszło mu jednak trochę poczekać. Do grona czołowych twórców art nouveau drzwi otworzył mu plakat teatralny do sztuki „Gismonda”, ukazujący wysmukloną i wyidealizowaną aktorkę Sarah Bernhardt, autentycznych rozmiarów, w pastelowych barwach. Ponieważ kobiety uwielbiają komplementy, aktorka zachwyciła się oryginalnym projektem Muchy i zaczęła zamawiać u niego kolejne afisze, kostiumy i dekoracje dla Theatre de la Renaissance, między innymi do sztuk: „Dama Kameliowa”, „Samarytanka”, „Medea”, „Hamlet”. Plakaty do sztuki „Gismonda” z 1895 roku był tak popularne w Paryżu, że wykupowano je od plakaciarzy bądź zdzierano wprost ze słupów ogłoszeniowych.
Zgodnie z założeniami stylu secesyjnego, Alfons Mucha poświęcił się sztuce użytkowej. Projektował plakaty reklamowe, kalendarze, karty dań, ilustrował czasopisma. Opublikował nawet zbiór opracowanych przez siebie ornamentów, prowadzonych charakterystyczną miękką linią, z motywami bizantyjskimi, splotami kwiatów, baśniowymi zwierzętami i symbolami. Zdecydowana większość jego grafik przedstawiała postaci kobiet zmysłowych, powabnych, z lekką dozą erotyzmu, otoczone kwiatami, liśćmi i arabeskami, np. w cykach: „Pory roku”, „Sztuki piękne”, „Pory dnia”, „Kamienie szlachetne”.
Alfons Mucha to nie tylko grafiki, również malował olejami i pastelami nieco mroczne i dekadenckie obrazy, wiele fotografował. W pewnym momencie zapragnął stworzyć coś wiekopomnego. 18 lat malował cykl 20 płócien pt. „Epopeja słowiańska”, które upamiętniały najważniejsze wydarzenia z dziejów Słowian od czasów prehistorycznych. Jednak cykl ten skrytykowano za akademizm i nacjonalistyczną tematykę. W międzyczasie projektował też biżuterię, rzeźbił i robił artystyczne zdjęcia. Niedawno dokonano ciekawego odkrycia – Mucha malował obrazy i szkice dla czeskich i słowackich lóż masońskich. Prace te dziesiątki lat były ukrywane przed komunistami, teraz uzupełniają obraz jego twórczości.
Kiedy rozpoczęła się II wojna światowa i wojska hitlerowskie weszły do Pragi, Alfons Mucha, jako uznany artysta, został przesłuchany na gestapo i doznał takiego załamania, że zmarł. Dorobek twórczy artysty w większej części pozostał w rękach rodziny, obecnie zarządza nim The Mucha Trust. Z roku na rok rośnie powodzenie misternych obrazków z postaciami kobiet okolonych kwiatami, zamkniętych w wydłużonym prostokącie secesyjnej ramki. Oby nie zamknięto tak wszechstronnego artysty, jakim był Alfons Mucha, w takie „ramki”.
GRW